gdzie można oddać królika

Pomagać można na wiele różnych sposobów. Jeżeli w waszych szafach piętrzą się ubrania do oddania warszawa, jeżeli zastanawiacie się co zrobić gdy w twojej okolicy organizowany jest odbiór odzieży używanej lub gdzie można oddać ubrania dla potrzebujących warszawa, to dobrze trafiłeś. Odpowiedz na te i inne pytania znajdziesz Aby nie dopuścić do wędrówek królika do całym mieszkaniu, można zamontować specjalne bramki dla dzieci, które mu to uniemożliwią, zadbaj o to, aby królik nie miał możliwości wejść do co najmniej jednego pokoju, gdzie będziesz mógł odpocząć, często i intensywnie wietrz mieszkanie, by pozbyć się alergenów z twojego domu, Polska. Zobacz Króliki na sprzedaż, do oddania i adopcji - ogłoszenia. Najwięcej ofert w jednym miejscu. Zobacz szczegóły, porównaj, zadzwoń i kupuj najtaniej na ogłoszeniach Allegro.pl. LESS BOX jest miejscem, gdzie można oddać ubrania za pieniądze bez wychodzenia z domu, czy zastanawiania się gdzie jest najbliższa zbiórka ubrań. Często stosowanym sposobem na pozbycie się niepotrzebnych rzeczy jest odwiedzanie miejsc i stron, które oferują skup ubrań używanych, to doskonała droga by oddać ubrania za pieniądze Witam, oddam królika w dobre ręce, jest oswojony i spokojny, przyzwyczajony do dzieci. Niestety bez klatki.Królik ma 6 miesięcy. Oddaje ponieważ pogłębia sie u mnie alergia na sierść. Oddaje za darmo. nonton film a business proposal sub indo. Hodowla królików może być nie tylko opłacalna, ale też niezwykle rozwijająca i satysfakcjonująca. Hodujesz króliki i sprzedajesz je w innych miastach, a nawet za granicę? A może po prostu masz jednego królika miniaturkę, ale już nie możesz się nim zajmować i chcesz go komuś oddać albo sprzedać? Ta osoba mieszka daleko, więc nie pojedziesz do niej z królikiem osobiście? Króliki to fantastyczne stworzenia – z reguły są łagodne i spokojne, ale to zwierzęta, więc trzeba je przewozić w bezpiecznych i godnych warunkach. Króliki są dość podatne na choroby, więc każdy aspekt przewozu będzie miał znaczenie. Przede wszystkim musisz wiedzieć, że królika i żadnego innego zwierzęcia nie można pod żadnym pozorem wysyłać kurierem. Jedynymi zwierzętami dozwolonymi w takich przewozach są pszczoły, ptaki domowe i ozdobne (i to nie w każdej firmie kurierskiej). Można je wysyłać oczywiście przy założeniu, że będą dostarczone do odbiorcy w dniu nadania. Idąc tym tropem, jasne staje się, że królika – zarówno tego hodowlanego, jak i miniaturowego oraz karzełka, można przewozić tylko osobiście albo zlecając to firmie wyspecjalizowanej w przewozie żywych zwierząt. Transport zwierząt rządzi się całkiem innymi prawami niż przewóz innych ładunków. Jak przygotować królika do transportu? Przed transportem królika trzeba się upewnić, czy zwierzę ma wystarczający wiek. W transporcie międzynarodowym występują szczególne obostrzenia dotyczące zwierząt. Przede wszystkim zwierzę musi mieć przynajmniej 3 miesiące. Króliki nie muszą mieć przy sobie żadnych dokumentów. W transporcie krajowym nie ma wymogu minimalnego wieku, ale nie powinno się oddzielać od matki królików młodszych niż 4-tygodniowe. Królik jest gotowy do samodzielnego życia dopiero po miesiącu od urodzenia, ale dla pewności warto wydłużyć ten okres do 6-8 tygodni. Nie wolno transportować królików chorych, wychudzonych i słabych. Królik przeznaczony do transportu powinien być zdrowy i dobrze odżywiony. Króliki domowe można przed dłuższą trasą przyzwyczajać do jazdy samochodem, np. zabierając ze sobą w transporterze na zakupy, ale nie jest to konieczne. Transport królika Jednego, dwa czy trzy króliki można przewozić w transporterach w samochodzie. Większa liczba musi podróżować w specjalnych klatkach i przystosowanym do takiego przewozu pojeździe. Pojazd powinien być wentylowany i utrzymywać odpowiednią temperaturę. Temperatura i dopływ świeżego powietrza są ważne również w samochodzie osobowym. Królik przyzwyczajony do temperatury pokojowej trudno zniesie podróż w zimnym bagażniku czy przy ogrzewaniu generującym temperaturę 26 stopni i tuż przy wylocie nawiewu takiego rozgrzanego powietrza. Maksymalna temperatura to 24 stopnie. Królik na czas transportu musi mieć zapewnioną wodę w poidełku oraz paszę. Można ją umieścić bezpośrednio w klatce, karmniku lub transporterze albo karmić króliki na postoju w przypadku dłuższych tras. W transporterze powinna się znaleźć specjalna ściółka dla królika albo kawałek starego koca – zapobiega to ślizganiu się zwierzaka na zakrętach i ewentualnym obrażeniom, których nigdy nie można wykluczyć. Oczywiście klatka nie powinna luźno spoczywać w samochodzie, bo jest na tyle lekka, że przy intensywnym hamowaniu może po prostu przemieścić się do tyłu czy do przodu i doprowadzić do tragedii. Transporter przypnij w samochodzie pasami bezpieczeństwa lub pasami transportowymi. Pamiętaj też, żeby równo go ustawić, bo inaczej podróż może być dla zwierzęcia bardzo męcząca. Królik nie może być pozostawiony w bardzo nagrzanym samochodzie ani na mrozie bez ogrzewania. W najlepszym przypadku zachoruje, w najgorszym może nawet umrzeć. Oczywiście w dłuższą podróż warto zabrać ze sobą również dodatkową wyściółkę oraz akcesoria do sprzątania transportera i odpowiedni zapas karmy. Koszt transportu królika będzie uzależnione od wagi i wielkości transportera, a także od długości planowanej trasy. Przykładowe zlecenie transportu królika zrealizowane za pośrednictwem naszego serwisu. Transport królika Książ Wielkopolski – Kraków (401 km) – koszt transportu: 100 zł. Źródło zdjęcia głównego: Depositphotos Jeśli znalazłeś królika i nie wiesz gdzie się z nim udać... Jeśli zauważyłeś, że ktoś oferuje króliki jako żywą karmę dla węża... Jeśli widzisz, że gdzieś królikowi dzieje się krzywda...Jeśli byłeś świadkiem przemocy wobec królika...Jeśli widziałeś chorego królika w sklepie czy na bazarku... Jeśli zauważyłeś, że królik jest przetrzymywany w niewłaściwych warunkach... ZADZWOŃ ! TELEFON ALARMOWY 514005929 Pamiętaj, aby zebrać i przekazać nam jak najwięcej informacji o króliku, jego wieku, stanie zdrowia, diecie, przebytym leczeniu, dolegliwościach czy upodobaniach. Zrób zdjęcia. Pomoże to zarówno nam jak i lekarzom własciwie zająć się króliczkiem.. Pamiętaj jednak, że FUNDACJA TO NIE FIRMA I NIE SCHRONISKO. Nie ma zatrudnionych czy dyżurujący przy komputerze czy telefonie pracowników. Nie ma też ludzi zatrudnionych do opieki nad zwierzętami, sprzątania, transportu etc. Fundacja to wolontariat kilku osób, które bezinteresownie pomagają królikom, ale normalnie pracują zawodowo w swoich branżach po 8-10 godz dziennie. Nie jesteśmy do dyspozycji cała dobę- mamy swoją pracę, rodziny, życie prywatne. Staramy się nie odmawiać pomocy żadnemu królikowi i pomagamy kiedy tylko możemy ale nie jesteśmy niestety w stanie przyjmować wszystkich zwierząt bo już znudził się królik czy ktoś się przeprowadza. Nie mamy takiej możliwości ani lokalowej ani fizycznej ( jest nas tylko 5 osób a każda pracuje zawodowo) ani finansowej ( króliki są leczone tylko i wyłącznie z dobrowolnych darowizn oraz jednorazowej dotacji). Przyjmujemy głównie króliki najbardziej potrzebujące, chore, potrzebujące pomocy, porzucone, z wypadków, problematyczne etc. Aktualnie mamy pod opieką 110 królików z czego 71 przebywa w przytulisku a pozostałą część oraz chore i wymagające leczenia w mieszkaniu prywatnym 35 Przez moje mieszkanie przewinęło się co najmniej kilkanaście królików. Rezydentka pierwsza i najważniejsza to Mierzwiak zwana Ziutusiem. Została przyniesiona w kartonie w mroźny wieczór 1 lutego 2008 roku i od tamtej pory panuje nam miłościwie. Jej rządy są pełne fochów oraz nieskrywanej nienawiści do Jagody. Ziutuś był sam przez ponad trzy lata. Wraz ze wzrostem mojego zaangażowania w sprawy królicze zaczęli pojawiać się tymczasowcy. Czasami odnoszę wrażenie, że sprawiliśmy Ziucie przykrość zapraszając do domu inne króliki. Ale życie to nie tylko rodzynki i kopanie pod kanapą, drogi Ziutusiu. Musisz sobie radzić w okrutnym świecie pełnym twoich ziomali. Ziutuś śliczny i nieufny Ci, którzy nie zostali: Fredro, zwany przez nas Fredziem, był pierwszy. Biały, energiczny gościu. Lizał po rękach i stopach, a jak już wylizał to gryzł. Mieszkał u nas tylko przez miesiąc. Gdy przyjechali po niego jego nowi opiekunowie, był smutek, ale nie było łez. Nie zdążyliśmy się ze sobą zżyć. Fredro zamieszkał w Toruniu i mam nadzieję, że po dziś dzień ma się doskonale i liże z zaangażowaniem swoich właścicieli. Zapi, zwany Zapiuszem albo Grubym, był kolejny. I był dziwnym przypadkiem. Okazałe 3,3 kg barana. Bardzo lękliwy, zdarzały mu się ataki paniki. Nie wychodził poza rozłożony mu kocyk (Fredziu urządzał sobie zawody w kolarstwie torowym wokół stołu), a gdy tylko ktoś wchodził do pokoju, chował się do klatki. Uroczy był z niego stwór, ale wymagał zaawansowanej socjalizacji. Nie przebywał u mnie długo. Pewnego słonecznego dnia moja przyjaciółka zawiozła go do jego nowej opiekunki w Warszawie. Zapi Później widziałam go jeszcze raz – w TVN Style 🙂 Potem była Maja, przemianowana na Trolla. Najmądrzejszy królik na świecie. Troll został, więc to nie jest jego dział. Było też wiele królików, które przebywały u mnie po kilka dni, na tzw. szpitaliku. Te, które trudno przechodziły zabiegi, nie jadły, czy wymagały szczególnej opieki, Barbarka z krwiakiem w uchu, Daisy z anoreksją, Maszka, nasza wielka bohaterka. Była też Petunia, która pomieszkiwała u nas przez ok. 2 miesiące. Petunia miała trudny charakter, będąc przy okazji stuprocentowym miziakiem rozpłaszczającym się pod ręką i dającym się nosić w pozycji leżącej. Petunia miała usunięty palec, rozgryzała ranę. A my dzień w dzień zakładaliśmy jej opatrunki, dezynfekowaliśmy, przemawialiśmy do niej, żeby już więcej tego nie robiła – na próżno, nic do niej nie docierało. Skończyło się amputacją połowy skoka. Petunia po wszystkich perturbacjach znalazła nowy dom i pojechała rządzić się gdzie indziej. Petunia zbój Petunia była ostatnim (jak do tej pory…) moim prawdziwym tymczasem. Ci, którzy zostali: Troll i Franklin. Troll po prostu musiał zostać, to była moja bratnia dusza. Od pierwszych dni wiedziałam, że jej nie oddam. Francik wziął nas na przetrzymanie i po prostu chorował, chorował i chorował. Jest w tym mistrzem do tej pory. *** Odnoszę wrażenie, że z większą łatwością przychodziły mi rozstania ze zdrowymi uszatymi. Wiedziałam, że ich opiekunowie zapewnią im wszystko, że nic złego stać się nie może. Przy królikach chorych było inaczej. Wszystkie zabiegi, wyjazdy do weterynarza, podane zastrzyki, wstawanie w nocy, dokarmianie na siłę, nocne rajdy po aptekach – sprawiały, że rozstania były wyjątkowo trudne. Tak było z Petunią, która miała potencjalny dom stały już w momencie, gdy trafiła do mojego „szpitalika”. Oddanie jej przysporzyło mi wielu łez. Petunia była poza tym bardzo towarzyska, kontaktowa, to dodatkowo potęgowało smutek rozstania. Ale bądźmy szczerzy – ile królików można mieć w domu? 😛 Obecnie mam trzy – lękliwego Mierzwiaczka, świrniętą Jagodę i najgrzeczniejszego pod słońcem Francika, o którym pisałam już wcześniej. Do tej konfiguracji już żaden nie dołączy. Wszystkie żyją oddzielnie. Ziutuś boi się Jagody i dostaje biegunki po każdej interakcji z nią, Jagoda sieje postrach (czarny potwór, zwinność level ninja), a Franklin ma katar i w związku z tym nie mogę nawet próbować zaprzyjaźnić go z żadną z dziewczyn. Trzy króliki żyjące osobno to logistyczna porażka – dwa pokoje zajęte, wypuszczanie na zmianę (Franklin nie jest zamykany w ogóle, ale porusza się po innych rewirach niż Jagoda), siano w każdym zakamarku mieszkania. Ale jakoś dajemy radę 😉 *** Bycie domem tymczasowym to trudne zadanie, a rozstania są najgorsze, trzeba mieć wyjątkowo grubą skórę. Zapakować do transportera z ulubionym kocykiem i wysłać w świat z myślą, że będzie im tam dobrze, że będą miały najlepszą opiekę, że będą kochane jak do tej pory jeszcze nie były. Co pomaga? Zdjęcia z domów stałych, na których widać uśmiechnięte mordy, zgodne pary i niebezpieczne związki, zagrody pełne zabawek, szaleństwa w ogrodzie czy na śniegu, radosne bryczki. Album na facebooku „This must be the place” jest moim ulubionym. Róbcie zdjęcia adopciaków i przysyłajcie je. To bardzo ważne dla zdrowia psychicznego domów tymczasowych 🙂 I piszcie o swoich doświadczeniach z tymczasowaniem. Umiejętne chwytanie i podnoszenie królików to ważny element pielęgnacji nad naszym pupilem. Aby królik cieszył się swobodą i komfortem należy wiedzieć, że powszechne trzymanie królika za uszy to wielki błąd. Jak więc poprawnie trzymać królika? Jak to zrobić dobrze? Prawidłowe trzymanie królika to trzymanie go za skórę na jego grzbiecie. Ten sposób polecany jest jednak podczas przenoszenia królika na krótkie odległości, albo z miejsca na miejsce. Zdarza się tak, że królik jest sporych rozmiarów, wtedy należy podłożyć pod tylne nogi królika lewą rękę i przytrzymać go za skórę na grzbiecie. Taki chwyt można też zastosować podczas długiego trzymania królik na rękach. Podczas transportu polecane jest trzymanie zwierzątka w klatce, o odpowiedniej wielkości. Są także specjalne transportery, które bez problemu można nabyć w sklepach zoologicznych. Na co jeszcze zwracać uwagę? W przypadku królików, ze względu na ich rozmiar, zabiegi pielęgnacyjne nie są trudne. Nawet najmłodsi mieszkańcy mogą zająć się swoim zwierzątkiem. Królik bardzo łatwo może zeskoczyć z kolan nie robiąc sobie przy tym krzywdy. Opowiada za to budowa królika, jego giętki kręgosłup i długie, łagodzące upadek kończyny. Niebezpieczne upadki zdarzają się, gdy królik chce się uwolnić od niewygodnego miejsca. Dlatego umiejętność prawidłowego trzymania jest podstawą. Królika trzeba trzymać nie tylko podczas zabiegów pielęgnacyjnych, ale także podczas przenoszenia z miejsca na miejsce. Bardzo ważna jest umiejętność chwytania królika. Błędnym jest jak już wspominaliśmy wcześniej trzymanie królika za uszy. To nie występ magiczny. Królik ma inne wystające części ciała, a chwytanie go za kończyny czy za głowę może wyrządzić mu krzywdę. Królika można podnosić w dwojaki sposób. Pierwszy z nich polega na podłożeniu jednej ręki pod brzuch królika, a drugą przytrzymanie go na grzbiecie. Natomiast drugi, czyli chwyt za skórę na grzbiecie jest lepszy, ponieważ gdy zwierzątko zwisa swobodnie czuje się pewniej i jest spokojniejsze. Oczywiście po podniesieniu królika należy drugą dłoń podłożyć pod królika. Królik czuje się komfortowo, gdy może schować głowę pod naszą pachą. Wybane dla Ciebie Kocie gadżety Czy kot musi się nudzić w domu podczas naszej nieobecności? W żadnym wypadku! Na rynku dostępnych jest coraz więcej zabawek i akcesoriów, które uprzyjemniają życie naszym czworonożnym przyjaciołom. Sprawdź sam! czytaj BOAS, czyli Brachycephalic Obstruction Airway Syndrome BOAS, czyli Brachycephalic Obstruction Airway Syndrome, po polsku zwany też zespołem oddechowym ras krótkoczaszkowych, jest częstym problemem dotykającym psy o skróconej kufie, czyli tak zwane brachycefaliczne. Są to rasy między innymi takie jak buldożki francuskie, pekińczyki, buldogi angielskie, shih tzu, mopsy czy boksery. Choroba ta nazywana jest syndromem, ponieważ składa się na nią szereg wrodzonych nieprawidłowości, które znacznie utrudniają zwierzęciu oddychanie. Syndrom występuje również u kotów ze spłaszczonym pyskiem, takich jak np. koty perskie lub himalajskie. czytaj Mastif tybetański – stróż Twojego domu Mastif tybetański – dużych rozmiarów pies, który wyglądem przypomina lwa. Jest to jedna z najstarszych ras. Charakteryzuje się dużą odpornością na warunki atmosferyczne. Mastif nie jest odpowiedni jako pierwszy pies. Opiekun powinien mieć duże doświadczenie, by móc właściwie się nim zająć. czytaj Zatrucia roślinami u psów i kotów Domowe i ogrodowe rośliny ozdobne mogą stanowić poważne zagrożenie dla psów i kotów. Może się zdarzyć, że zwierzę będzie chciało z ciekawości spróbować jakiejś rośliny. Szczególnie ciekawskie są kocięta i szczenięta, ale zdarza się, że starsze zwierzęta również zainteresują się rośliną, którą wcześniej omijały. czytaj ZDROWY PUPIL Zobacz bezpłatne poradniki dotyczące pielęgnacji i żywienia małych zwierząt domowych. Więcej materiałów w dziale Pobierz Kiedy w maju ogłosiłam przyjazd królików i przyznałam się do celu ich hodowli, wybuchł raban miłośniczek zwierząt, które nie mogłyby zjeść królika, ale mięso zarzynanej w bólach krowy, trzymanej często w dramatycznych warunkach, wcinają zapewne codziennie [pozdro dla wegetarian! Darzę was ogromnym szacunkiem, że potraficie zrezygnować z mięsa dla dobra zwierząt, więc uczciwie informuję, poniższy tekst nie jest dla was :)] Na szczęście oprócz słów oburzenia, padło też sporo kciuków w górę [uff... jeszcze nie oszaleliśmy!] oraz pytań, czy taka hodowla królików na mięso w ogóle się opłaca. Po pół roku mogę wreszcie odpowiedzieć na to pytanie. Ile to kosztuje?Króliki:Klatka:Jedzenie:SzczepieniaŁączne koszty: 410 zł. Czy to się opłaca?Plusy króliczej hodowli: Minusy króliczej hodowli: Ile to kosztuje? Zacznijmy od tego, ile właściwie musimy wyłożyć z kieszeni, żeby zaopatrzyć się w futrzaki. Króliki: Cena jednego królika do hodowli waha się od 30 zł [mieszańce] do nawet 150 zł [rasowe]. Myśmy kupili 4 sztuki mieszańców, każdy po 30 zł, więc nasz początkowy koszt nie był wysoki: za dobrze odchowane, zdrowe króliki zapłaciliśmy dokładnie 120 zł. Klatka: Zbudowanie klatki kosztuje około 100 zł. Oczywiście, jeśli mamy materiały i potrafimy ją zbudować sami, to problem z głowy, koszt jest zerowy. My, z racji zbliżającego się sezonu [brak czasu], budową klatek zapewniliśmy zarobek sąsiadowi z pobliskiej wsi. Czyli 100 zł za sztukę. A mamy dwie. Jedzenie: Szczęściem, króliki przyjechały do nas w okresie kwitnienia. W okolicy rosło mnóstwo mleczy i innych roślin, za którymi króliki przepadają: mleczy, rumianku, podagrycznika, kwiatów róży i innych rzeczy, których listę macie tutaj. Do mniej więcej września karmienie wynosiło nas równo zero złotych, bo nawet jeśli padało [króliki nie mogą jeść silnie zroszonego pokarmu] akurat byliśmy wtedy w pobliżu hurtowni, która z chęcią dzieliła się z nami tym, czego nie można było już sprzedać. W słonecznie dni [czyli prawie codziennie] wyruszaliśmy z Kosmykiem zapełnić wielki kosz zieleniną dla królików i gdyby nie fakt, że Kosmyka po kilkunastu takich wycieczkach zastrajkował, panowałaby królicza sielanka. Dżizas... jak ja sobie ręce pokrzywami poparzyłam, zbierając te mlecze dla króli... auć. Najgorszy okres karmienia zaczął się i coraz bardzie daje we znaki. Jak sami widzicie, trawę powoli zasypują liście, trzeba szukać zamienników, żeby króle dostawały swoją porcję. Na razie koszty wykarmienia królików, oprócz kilku kupionych na spróbowanie i dla urozmaicenia warzyw, w dalszym ciągu są niskie [jakieś 30 zł], ponieważ znajomy rolnik podarował nam dość sporą wiązkę siana, a inny znajomy, worek pełen odrzuconej z pola pietruchy, marchewki i selera. Kupiliśmy też kilka paczek płatków owsianych [jakieś 10 zł] i raz na jakiś czas podrzucamy królom do podgryzania zeschnięty chleb [raczej mocno zeschnięty, mniej zeschniętego nie ruszą, a na twardy uwielbiają chrupać]. Łącznie: wydaliśmy do tej pory jakieś 50 zł. Kiedy skończy się siano i trzeba będzie kupić granulat lub inną mieszankę, koszty zapewne podskoczą. Szczepienia Sklepy weterynaryjne w szczepionkowej ofercie skupiają się raczej na większych hodowlach [wcale im się nie dziwię, hodowanie królików i jedzenie z nich mięsa wcale nie jest tak popularne w naszym kraju. Króliki są jak gęsi - bardzo nasze, ale niekoniecznie w żołądku. Swoją drogą, brawo dla Lidla, który ostatnio gęś właśnie stara się pokazać w swojej ofercie]. A wracając do szczepionek - pojedyncza kosztowała 12 zł. 10 w pakiecie - 40. Widzicie więc, że dla 4 królików, opłacało się kupić paczkę 10? Nadwyżkę chcieliśmy komuś oddać, ale, niestety, nie było chętnych. Plus oszczędność: szczepiliśmy sami, zgodnie z instrukcjami weterynarza 🙂 Łączne koszty: 410 zł. Czy to się opłaca? Fakt, mogliśmy to zorganizować taniej/drożej. Mam nadzieję, że widzicie, w którym miejscu mogłam oszczędzić, a w którym zebrać się i coś dokupić [czasami, zbierając mlecz w pokrzywach, marzyłam o granulacie :D]. Ale ostatecznie, cała impreza z hodowlą królików kosztowała nas niewiele ponad 400 zł. Koszty, bo nie liczę na uprzejmość znajomych rolników, wkrótce będę musiała dokupić siano i karmę, pewnie jeszcze urosną... Zerknijmy, czy to się zwróci: Kilogram mięsa z królika kosztuje w tym momencie około 25 zł. Biorąc pod uwagę, że tuszki naszych królików będą ważyć jakieś 4 kilogramy [przy dobrych wiatrach :)] łatwo podliczyć, że jeden królik przyniesie mi jakieś 100 zł. Cztery króliki [nie licząc tego, że się rozmnożą] to jakieś 400 zł. Ok. Prawie styka. Tym bardziej, że ich dzieci nie będę musiała kupować 🙂 Ale czy tu chodzi o to, żeby się zwróciło? Nie! Króliki kupiliśmy dla oszczędności. Tuszkę królika trudno znaleźć w pierwszym lepszym sklepie [ja się przynajmniej musiałam naszukać], a kupując w markecie czy hipermarkecie, nigdy nie mam pewności, z jakiej hodowli to mięso pochodzi - czy króliki były trzymane w odpowiednich warunkach, dobrze karmione, czy miały szybką śmierć, ile właściwie to mięso już leży w tej zamrażarce? Oczywiście, mogłabym iść zwyczajnie na bazar i kupić u gospodarza, ale, traf chciał, że co wizyta w tym przybytku, tak brak było króliczego mięsa. Kupiłam więc swoje. Żywe. I zaczęłam hodować. Nie liczę na zarobek, sprzedawać tego mięsa nie zamierzam. Zamierzam je po prostu jeść. Swoje Niezależne od masowej produkcji. Dzięki temu, czuję się trochę bardziej samowystarczalna. W czasie wojny moja babcia przeżyła dzięki królikom. Później mój dziadek wykarmił nimi całą swoją wielką rodzinę [w tym moją mamę]. Dzięki tym małym uszatym stworzonkom wiem, że cokolwiek się stanie [tak to brzmi, ale nie jestem fatalistką] będę miała co dzieciom do garnka włożyć. I będzie to zdrowe 🙂 A to "zdrowe" stawiam w tym momencie na pierwszym mięsu obok pewności, że wiem, co jem. Plusy króliczej hodowli: - własne i zdrowe mięso, idealne dla dzieci, smaczne i hipsterskie, bo rzadkie 🙂 - satysfakcja z widoku rosnących jak grzyby po deszczu zwierzątek - dziecko uczy się odpowiedzialności - oraz tego, że mięsa na talerzu nie wyczarowała wróżka - własny nawóz pod drzewka 🙂 Minusy króliczej hodowli: - króliki są mało odporne na kilka groźnych chorób, trzeba więc zawsze pamiętać o zaszczepieniu, ale nawet po nim, uważnie obserwować zwierzęta - sprzątanie klatek [chociaż nadal uważam, że królicza kupa pachnie ładniej niż człowiecza] - rozród [wiadomo, że porody wieloraczków są skomplikowane... a szczerze - stresuję się przyszłym rozrodem] - karmienie zimą - no ktoś musi je zaciachać... ale na szczęście mam chłopa 🙂 Mam nadzieję, że chociaż trochę odpowiedziałam na wszystkie wasze pytania i zaspokoiłam ciekawość. Podkreślam też, że nie jestem ekspertem, królików nie hoduję dla zysku, ale na własne potrzeby i wszystkiego uczę się sama - z książek, artykułów, rozmów z rolnikami oraz na własnych błędach 🙂 Udostępnij wpis➡A dla wiejskich [choć nie tylko] matek została też stworzona grupa, na którą serdecznie cię zapraszam TUTAJ➡Możesz też udostępnić wpis i skomentować go na Facebooku Jestem o tym, jak uciec z miasta i wychowywać dzieci na wsi, z dala od sklepów, ale bliżej historię znajdziesz TutajAle ona wciąż się pisze, więc zostań ze mną w kontakcie:

gdzie można oddać królika