gdy z wojenki powracałem
"Rozkwitają pąki białych róż, Wróć, Jasieńku, z tej wojenki już, Wróć, ucałuj, jak za dawnych lat, Dam ci za to róży najpiękniejszy kwiat. Kładłam ci ja
Śmierć tej Polki to tragedia sama w sobie ale tragedią dubletową do niej są idiotyczne wojenki płci które wywołała. Od wieków było tak że naturalnym drapieżnikiem ladacznicy był gwałciciel-morderca. Świat jest straszny, nie chodź samemu pić z obcymi. Każdemu dziecku się to mówi. 19 Jun 2023 06:10:00
Daliśmy się ponieść efektownej ustawce w postaci partyjnej wojenki, całkowicie gubiąc po drodze to co istotne. że nasze państwo z dnia na dzień traci
Gdy twitterowa lewica zajęta jest heheszkami z reaktywacji kabaretu starszych panów lub szukaniem kolejnej światopoglądowej wojenki, rodziny osób niepełnosprawnych dowiadują się, że mimo obietnic ich sytuacja życiowa się nie poprawi. Jaka to sytuacja, spytacie? 1/3. 04 Jul 2021
RT @KosiniakKamysz: Wojenki w obozie władzy trwają, a pieniędzy dla Polaków z Funduszu Odbudowy jak nie było, tak nie ma. @pisorgpl, zamiast kompromitować Polskę zacznijcie przestrzegać zapisów, na które sami się zgodziliście. I najważniejsze – po prostu nie łamcie prawa! 23 Dec 2021
nonton film a business proposal sub indo. Jak wygląda życie korespondenta wojennego? To nieustanne balansowanie na krawędzi, bazowanie na wiedzy swojej i zaufanie do partnerów. To też łut szczęścia, czy uda się przeżyć kolejny dzień. Ale i uzależnienie od adrenaliny, bez której w pewnym momencie już nie da się żyć. Honorata Zapaśnik w rozmowach z polskimi korespondentami wojennymi sprawdza, jaką cenę płaci się za wybór tego zawodu. A jest ona wysoka. Praca korespondenta wojennego wydaje się iście filmowa – to codzienność pod ostrzałem, nadawanie relacji ze skrajnie niebezpiecznych miejsc, przedstawianie światu skrajnie splątanych, trudnych ludzkich historii. Ale to tylko otoczka, która niewiele ma wspólnego z tym, jak naprawdę wygląda ten zawód. Jak powiedział mi kiedyś Wojciech Jagielski, korespondenci wojenni postrzegani są jak Leonardo DiCaprio albo Sylvester Stallone. Oni nie informują, ale zdobywają informacje z narażeniem życia, nie przemieszczają się z miejsca na miejsce, ale przedzierają się przez nie z wielkim trudem. W rozczulenie wprawiały mnie opowieści kolegów, którzy mówili, że nie rozpakowują plecaków. Zawsze traktowałem je jako anegdotki. Pamiętam, że jeden kolega miał białego misia przeczepionego do plecaka. Takie to romantyczne, prawda? Z białym misiem na wojnę. Tymczasem w rzeczywistości to osoby, które na co dzień wykonują mrówczą pracę – czytają depesze, dokumenty i książki, próbując zrozumieć lokalne uwarunkowania i historie regionów, nad którymi sprawują pieczę. W momencie wybuchu konfliktu nie mają na to czasu, dlatego tak ważne jest, by mieli w głowie podstawową wiedzę o świecie, do którego się wybierają. Czytaj: Wojciech Jagielski: „Postać korespondenta wojennego to postać z kiepskiego filmu” 6 książek o pracy reportera, które warto poznać Rozmówcy Honoraty Zapaśnik pracowali trochę inaczej. Korespondenci, z którymi rozmawiała, to dziennikarze ( Anna Wojtacha, Rafał Stańczyk, Bianka Zalewska, Jan Naukowicz), którzy przez wiele lat wyjeżdżali do punktów zapalnych w różnych regionach świata. Nie byli oni specjalistami w konkretnej dziedzinie wiedzy – jeździli wszędzie tam, gdzie działo się coś ważnego. Narażali życie, by opowiedzieć o tych wydarzeniach widzom. Z pomocą lokalnych przewodników poruszali się po linii frontu, próbując dotrzeć do najbardziej poruszających ludzkich historii. Fot. Łukasz Stańczyk W książce „Wojna jest zawsze przegrana” szczerze opowiadają o tym, jak ich praca wyglądała za kulisami. O telefonach z redakcji, która zlecała im nieustanne wyszukiwanie mocniejszych tematów. Musieli być szybsi od konkurencji, docierać dalej, drążyć głębiej. Czasem pracowali trzy doby bez przerwy. Czasem nie mieli co jeść ani gdzie spać. Bywało i tak, że pomoc uzyskiwali od lokalnej ludności, która nie mając prawie niczego, przyjmowała ich pod swój dach. Mimo tego, że pracowali w skrajnie trudnych warunkach, nie wyobrażali sobie innego życia. Uzależniali się od adrenaliny, od funkcjonowania w nieustannym poczuciu zagrożenia. Wielu rozmówców Honoraty Zapaśnik przyznało, że po powrocie do domu czegoś im brakowało. Denerwowała ich codzienność i wykonywanie rutynowych obowiązków. W ich poczuciu nie miały one żadnego znaczenia. Musieli się natrudzić, by uspokoić umysł, odizolować się od obrazów, które widzieli na wojnie. Nie wszystkim się to udało. Niektórzy za wykonywanie tej pracy zapłacili wysoką cenę: cierpieli na depresję, nie mogli ułożyć sobie życia prywatnego. Traumatyczne wojenne historie wracały do nich w snach. Inni w porę powiedzieli „stop” i wycofali się z tego zawodu. Wojenna adrenalina wciąż się w nich tli – pytani o to, czy dziś pojechaliby na wojnę, gdyby zaszła taka potrzeba, często udzielają twierdzącej odpowiedzi. Czytaj: Krzysztof Miller: „Fajną mam robotę” „13 wojen i jedna”: Ile cudzego cierpienia może znieść jeden człowiek? W wywiadach przedstawionych w książce „Wojna jest zawsze przegrana” widać rozedrganie bohaterów. Najmocniej odczułam to w czasie lektury rozmowy z Anną Wojtachą, która o swojej pracy opowiadała barwnie, dynamicznie, z dużą ilością czasowników. Nie podobała mi się jednak chęć nieustannego balansowania na krawędzi, podchodzenia bliżej, by zrobić jeszcze lepszy materiał, by operator złapał ostrzejszy i bardziej przerażający kadr. Życie korespondenta to życie szybkie, mocne, intensywne – i to widać w osobowościach, które je wiodą. Niesie ono wiele pułapek, a korespondenci łapią się w nie, myśląc, że są niezniszczalni. Sądzą, że to, co przydarzyło się innym, z pewnością ich nie dotknie, że kula ich nie dosięgnie. Jak wiemy, los bywa przewrotny. Jakie są wady i zalety tej książki? „Wojna jest zawsze przegrana” to pełne ciekawostek opowieści o życiu korespondentów wojennych. Z rozmów z bohaterami dowiadujemy się, jak wygląda ta praca od kulis: co dzieje się po wysłaniu reportera na linię frontu, jak dziennikarze zdobywają informację, co robią, by zminimalizować ryzyko wypadku. Czyta się to płynnie, jak trzymający w napięciu thriller. Interesującym wątkiem jest opowieść o tym, jakie życie wiodą bohaterowie po zakończeniu swojej reporterskiej przygody. Jeśli chcecie się dowiedzieć, czym zajmują się takie osobowości i jak próbują poukładać swoje życie, gdy kończą wykonywanie zawodu korespondenta, przeczytajcie książkę. Zabrakło mi jednak wkładu autorskiego w przygotowanie tej pozycji. Autorka nie drąży żadnego z wątków, a szkoda – bardzo interesujące w kontekście wykonywania tego zawodu są indywidualne predyspozycje i uwarunkowania psychologiczne. Ciekawa jest również kwestia psychiki – jedni reporterzy płacą ogromną cenę za lata pracy na froncie, na innych nie wywarło to żadnego wpływu. I wreszcie sfera prywatna – jak wygląda życie rodzinne reportera? Najbliżsi czasem płacą wyższą cenę niż sami reporterzy, co dobitnie pokazała historia Grażyny Jagielskiej. Warto byłoby pociągnąć te wątki, dzięki temu pozycja stałaby się bogatsza. Książkę kupicie TUTAJ. Honorata Zapaśnik, Wojna jest zawsze przegrana. Polscy reporterzy wojenni opowiadają o tym, czego do tej pory nie ujawniali Wydawnictwo Otwarte, 2019 Czytaj: Jak wygląda pracownia Ryszarda Kapuścińskiego? Zdjęcia i wywiad z Alicją Kapuścińską 10 najlepszych albumów i książek fotograficznych
Albert Speer, wielki mag organizacji, napisał w swoich wspomnieniach pod adresem aliantów: „Już w 1943 r. można byłoby w dużej mierze rozstrzygnąć losy wojny, gdyby zamiast rozległych, ale bezsensownych bombardowań terenowych [alianci] podjęli próbę wyłączenia ośrodków produkcji zbrojeniowej”. Koncepcja brytyjska. Właśnie o to spierali się w tym czasie brytyjski z amerykańskim dowódcą sił powietrznych. Generał Carl Spaatz, dowódca amerykańskiego lotnictwa strategicznego, był za skoncentrowaniem się na niszczeniu fabryk syntetycznego paliwa. Artur Tedder, marszałek lotnictwa brytyjskiego, był zwolennikiem bombardowania linii kolejowych uważając, że jest to szybszy sposób pozbawienia wojsk ich zdolności manewrowania, a więc i skrócenia czasu wojny. Górę wzięła koncepcja brytyjska. Pomocnik Historyczny „Tajemnice końca wojny” (100165) z dnia Polityka; s. 80 Oryginalny tytuł tekstu: "Czy wojnę można było zakończyć wcześniej"
Piosenka powstała około roku 1918, początkowo zwana "Białe róże". Autor - Kazimierz Wroczyński (1883-1957) - poeta, dramaturg, dyrektor kabaretu "Czarny kot", napisał parę zwrotek wraz z Janem Emilem Lankau (1890-1972) z Makowa. Po nim anonimowi autorzy dopisywali następne. Muzykę skomponował Mieczysław "Kozar"-Słobódzki (1884-1965), współtwórca piosenek Wrotyńskiego. Istnieje kilka odmian melodii i tekstu. Zależnie od miejsca i środowiska śpiewano: "Tam nad jarem (pod Lwowem, nad Dźwiną, nad Niemnem), gdzie na wojence padł..." Pieśń bardzo popularna w latach międzywojennych i w czasie wojny. Na jej melodię powstało wiele z najbardziej znanych piosenek żołnierskich z czasów I wojny światowej. Bogusław Szul zanotował, że napisana została w 1918 r. Dzieje piosenki są jednak znacznie wcześniejsze. W szóstej księdze Zbioru poetów polskich XIX wieku Pawła Hertza jest zamieszczony pierwowzór Białych róż ułożony w Makowie w drugiej połowie 1914 r. przez Jana Emila Lankau do melodii czardasza Może pszczółka zaniesie ci to, com napisała serca mego krwią. Informację tę wraz z pierwotnym tekstem (ks. VI, s. 725–726) otrzymał P. Hertz za pośrednictwem Witolda Zechentera:(pierwotna wersja):Rozkwitały pąki białych różSłowa: Kazimierz Wroczyński, Jan Emil Lankau i inni autorzy nieznaniMuzyka: Mieczysław "Kozar"-SłobódzkiRozkwitają pąki białych róż,Wróć, Jasieńku, z tej wojenki ucałuj, jak za dawnych lat,Dam ci za to róży najpiękniejszy ucałuj, jak za dawnych lat,Dam ci za to róży najpiękniejszy kwiat. Kładłam ja ci idącemu w bój, Białą różę za karabin twój. Nimeś odszedł, Jasiuleńko, stąd, Nimeś próg przestąpił, kwiat na ziemi zwiądł. Nimeś odszedł, Jasiuleńko, stąd, Nimeś próg przestąpił, kwiat na ziemi stepem nieprzejrzana mgła,Wiatr w burzanach cichuteńko zima, opadł róży kwiat,Poszedł w świat Jasieńko, zginął za nim zima, opadł róży kwiat,Poszedł w świat Jasieńko, zginął za nim ślad. Już przekwitły pąki białych róż, Przyszło lato, jezień, zima już. Cóż ci teraz dam, Jasieńku, hej, Gdy z wojenki wrócisz do dziewczyny swej. Cóż ci teraz dam, Jasieńku, hej, Gdy z wojenki wrócisz do dziewczyny nic nie trzeba już,Bo mu kwitną paki białych róż,Tam pod jarem, gdzie w wojence padł,Wyrósł na mogile białej róży pod jarem, gdzie w wojence padł,Wyrósł na mogile białej róży kwiat. Nie rozpaczaj, lubę dziewczę, nie, W polskiej ziemi nie będzie mu źle. Policzony będzie trud i znój, Za Ojczyznę poległ ukochany twój. Policzony będzie trud i znój, Za Ojczyznę poległ ukochany Wroczyński (ur. 27 lutego 1883 w Warszawie, zm. 22 października 1957 tamże) – polski pisarz i w Heidelbergu, Lwowie, Monachium i Odessie filologię romańską i prawo. Jego debiutem jako poety były publikacje w „Chimerze”. Napisał między innymi zbiór opowiadań Bengalskie ognie: Noweletty-fraszki (1913), jedną z pierwszych powojennych powieści fantastycznonaukowych Baczność! A. R. 7: Powieść o atomie (1948), był też autorem szkicu literackiego O Stefanie Jaraczu: Wspomnienia (1950). Jako reżyser i sekretarz Teatru Polskiego (1914-1915) organizował kabarety i szopki. W latach 1933-1939 był dyrektorem łódzkich teatrów. Działał w konspiracji, a po II wojnie światowej pracował jako dziennikarz i recenzent teatralny. Jest współautorem (wraz z Janem Lankauem) słów legionowej piosenki Białe róże (Rozkwitały pąki białych róż). Mieczysław Kozar - Słobudzki, w latach dwudziestych XX wieku zasłynął jako autor muzyki do piosenek żołnierskich między innymi „Żołnierska dola", „Wieczorny apel", „Białe róże", czy też „My, Pierwsza Brygada".
Andrzej Dworak Czołowi tureccy politycy w ostatnim czasie nie przebierają w słowach i ostro atakują europejskich liderów. Robią to głównie na wewnętrzny użytek, bo doskonale wiedzą, że obie strony, Ankara i Bruksela potrzebują siebie i to bardzo. Boris Becker, niegdyś wielka gwiazda niemieckiego tenisa, biznesmen, trener i celebryta, nie zorientował się początkowo, o co chodzi, kiedy kilkanaście dni temu zerknął na swoje konto na Twitterze i zobaczył tam hashtag #Nazialmanya. Ki diabeł? - mógł sobie pomyśleć - kto mi tu wymyśla od niemieckiego nazisty? Co to za hejt? Nieznani sprawcy włamali się nie tylko na konto Beckera, ale też innych znanych w Niemczech postaci i firm i pozostawili tam po turecku wyzwiska o niemieckich nazistach. Hejt otrzymali klub piłkarski Borussia Dortmund, magazyn „Forbes”, dziennik „Die Welt”, Amnesty International oraz piłkarz Bayernu Hiszpan Javi Martiez. Czym sobie zasłużył hiszpański obrońca na skojarzenie z nazistami, nie wiadomo, ale że dzisiejsi Niemcy to naziści, o tym od niedawna wiedzą w Turcji. Prezydent Recep Tayyip Erdogan zarzucił niemieckiemu rządowi, że stosuje metody działania nazistów, a kanclerz Angela Merkel popiera terrorystów. Takiego języka w dyplomacji między dwoma w zasadzie zaprzyjaźnionymi krajami jeszcze nie słyszano, ale reakcja Berlina na obelgi przybrała postać racjonalną, nie emocjonalną. Odrzucono ataki tureckich polityków - wypowiadali się w tonie podobnym do prezydenta Erdogana też inni - jako bezzasadne i poniżej poziomu. Do sąsiadów Niemców Holendrów również dotarły hashtagi #Nazihollanda, a wcześniej rząd w Hadze dostał od prezydenta Erdogana łatkę nazistów. Kraj, który szczyci się mianem stolicy demokracji, uprawia nazistowską politykę - w tym duchu wypowiadał się publicznie turecki przywódca. Holendrzy wkurzyli go jeszcze bardziej niż Niemcy. Oskarżył ich nawet o współudział w zamordowaniu tysięcy muzułmanów w Srebrenicy w czasie wojny w Bośni w 1995 roku. Co tak rozwścieczyło Turków? Wszystko zaczęło się w niewielkim, liczącym 30 tysięcy mieszkańców miasteczku Gaggenau w Badenii-Wirtembergii. Jego burmistrz odmówił zgody na wiec wyborczy z udziałem ministra tureckiego rządu. Zaraz potem taki sam zakaz zastosowały władze Kolonii. Tureccy politycy pojawili się w Niemczech jako osoby prywatne, a organizatorzy spotkań z nimi pominęli w zgłoszeniach do władz właściwy cel zgromadzeń - ministrowie mieli w imieniu rządu w Ankarze nawoływać do głosowaniu w referendum 16 kwietnia na rzecz zmiany ustroju Turcji z parlamentarnego na prezydencki, co oznaczałoby rozszerzenie uprawnień prezydenta Erdogana. Wszyscy wiedzieli jednak, że błędy formalne to jedno, a generalnie władze w Niemczech nie życzą sobie przenoszenia na swój teren podziałów i konfliktów wewnątrztureckich, że nie zamierzają popierać Erdogana i jego dyktatorskiego stylu rządów - aresztowań i zastraszania przeciwników politycznych, aresztowań dziennikarzy - korespondenta dziennika „Die Welt” i jego około 150 kolegów po fachu - tłumienia wolności słowa. Jeszcze ostrzej zareagowali Holendrzy, którzy po prostu wydalili z kraju minister rządu w Ankarze zmierzającą na wiec w Rotterdamie. To doprowadziło do obelg i gróźb ze strony polityków tureckich oraz zamieszek spowodowanych przez zwolenników Erdogana, którzy do kamer pokazywali, jak zamierzają się rozprawić z Holandią - rozcinali nożami pomarańcze na znak, że tak skończą z oranje. Zrezygnować z czwartego co do wielkości po Stambule, Ankarze i Izmirze okręgu wyborczego, jakim dla Turków są Niemcy? Nigdy! - myślą sobie władze w Ankarze. Nie zrezygnują z kampanii wśród niemieckich Turków, spośród których aż 1,4 mln jest uprawnionych do głosowania. W 2015 w czasie wyborów parlamentarnych partia Erdogana AKP otrzymała tu 45 proc. głosów. Najwięcej tureckich wyborców mieszka w Nadrenii Północnej-Westfalii (33 proc.), w Badenii-Wirtembergii jest ich 17 proc, w Bawarii - 13 proc., w Hesji - 11 proc., a w Berlinie - 7 proc. Osób tureckiego pochodzenia jest w Niemczech do 3,5 mln (w Holandii ok. 480 tysięcy). Wśród nich przebiegają ostre linie podziału między zwolennikami a przeciwnikami Erdogana, jest to potencjalne źródło konfliktów - dodatkowych na terenie Niemiec, oprócz zwyczajnych i naturalnych napięć między Turkami a Niemcami, z którymi państwo niemieckie radzi sobie dość dobrze. Dwadzieścia kilka lat temu w Gelsenkirchen urodzili się dwaj chłopcy, którzy wykazywali ogromny talent sportowy. Rodzice posłali ich do szkółki piłkarskiej, a później obaj dostali się do młodzieżowych klubów i rozpoczęli kariery piłkarzy. Obaj mieli smykałkę do kierowania grą, rozdzielania piłek, więc zostali pomocnikami. Dostali się do najlepszych klubów Bundesligi i zostali reprezentantami Niemiec. Mesut miał więcej szczęścia od İlkaya, którego przed najważniejszymi turniejami z gry w reprezentacji eliminowały kontuzje, i został mistrzem świata. Dziś İlkay Gündoğan i Mesut Özil grają w angielskiej Premiership, najlepszej lidze na świecie, i do ojczyzny przyjeżdżają na zgrupowania reprezentacji. Podobnie, jak ich kolega z Liverpoolu, młodszy o parę lat, urodzony we Frankfurcie nad Menem Emre Can. A Ömer Toprak, Hamit Altıntop, Nuri Sahin, Hakan Calhanoglu i Yunus Malli to urodzeni w Niemczech reprezentanci Turcji i czołowi gracze Bundesligi. Cem Özdemir urodził się w Bad Urach i jest niemieckim politykiem pochodzenia tureckiego, posłem do Bundestagu i byłym deputowanym do Parlamentu Europejskiego, współprzewodniczącym partii Zielonych. W 1994 roku byli on i Leyla Onur pierwszymi posłami do niemieckiego paramentu urodzonymi z tureckich rodziców. Erdoğan Atalay z Hanoweru to gwiazda serialu „Kobra - oddział specjalny”. Fatih Akin z Hamburga jest niemieckim reżyserem, scenarzystą i aktorem, twórcą wielokrotnie nagradzanego filmu „Solino”. Z dowcipów kabareciarzy Kanyi Yanara, Bülenta Ceylana, Serdara Somuncu śmieją się całe Niemcy - z turecką mniejszością włącznie, która odnajduje się w kreowanych przez nich rzeczywistości i języku będącego mistrzowskim połączeniem mowy Goethego i specyficznej, tureckiej wymowy. A język to w integracji rzecz podstawowa, największa pomoc w życiowej karierze i jednocześnie największa przeszkoda - dzieci z rodzin imigrantów, także słabo zasymilowanych Turków, bo takich, którzy nie chcą się zbyt głęboko integrować, jest wielu, mają największe kłopoty w szkole. Dlatego ponad 53 proc. Turków w Niemczech narzeka na system szkolnictwa. To jedna z bolączek integracji, która w Niemczech jest przykładem sukcesu z pewnymi zastrzeżeniami. Nikt jednak nie przyjeżdżałby do kraju i w nim zostawał, w którym by się nie mógł odnaleźć i który nie dawałby mu wolności oraz możliwości rozwoju. Dziś nie da się wymazać Turków z niemieckiej rzeczywistości. I nikt tego nie chce - także pomstujący na nazistów Erdogan. Awantura z Berlinem i w ogóle z zachodnią Europą jest mu nawet na rękę. Ale awantura przeminie, a sąsiedztwo Turcji i Europy pozostanie. Krytyka polityki rządu Turcji ze strony państw UE powoduje, że przybywa zwolenników prezydenta Erdogana. Tak to działa i na to gra Erdogan, który zdobył władzę na fali znakomitych osiągnięć tureckiej gospodarki - dzięki współpracy z UE - i poprawy poziomu życia ludności Turcji. Teraz nastąpił regres i władza jednoczy społeczeństwo wokół nowego wroga - Niemiec i Unii Europerjskiej. Taką samą zasadę zastosował doraźnie premier Holandii Mark Rutte, którego mocna reakcja na populistyczne zapędy Erdogana przyniosła mu zwycięstwo w wyborach, w których pokonał populistę Geerta Wildersa. Jeśli zatem Niemcy i państwa UE będą działały przemyślanie i rozważnie, będą miały szansę w starciu z polityką Turcji. Stawka jest duża. Turcy straszą, że znów zaczną wypuszczać uciekinierów w kierunku Europy, że zaleje ją fala uchodźców, ale dramatycznie potrzebują gospodarczej współpracy z UE. Mogą też spowodować kryzys finansowy - banki zachodnie udzieliły Turkom kredytów na prawie 150 miliardów euro (sami Hiszpanie pożyczyli im 85 mld, Francuzi 42 mld, Niemcy 15 mld, a Włosi 11 mld). Wobec brak spłat, wierzyciele mogliby mieć kłopoty. To też broń obosieczna. Dla nas najgroźniejsza jest postawa Turcji wobec NATO. Turcja blokuje współpracę w ramach sojuszu. Nie może działać współpraca wojskowa członków NATO z partnerami z Europy, Azji i państw byłego ZSRR, Gruzji i Ukrainy, zrzeszonymi w ramach Partnerstwa dla Pokoju. W sumie to 41 państw. Przez to mogą ucierpieć inicjatywy sojuszu w Kosowie, Afganistanie lub w basenie Morza Śródziemnego. A turecka blokada powoduje już, że w nowym kursie szkolenia akademii NATO w Rzymie nie bierze udziału nikt z państw Partnerstwa dla Pokoju. To wynika choćby z listu ambasador Finlandii przy NATO Piritty Asunmaay do szefa sojuszu Stoltenberga. Bezpośrednim powodem stanowiska Turcji jest postawa Austrii - członka Partnerstwa dla Pokoju - która domaga się od UE zerwania rozmów na temat przystąpienia Turcji do Unii Europejskiej. To, póki co, najostrzejsze stanowisko w Unii, która - jak widać - może grać na wielu fortepianach. I wygrać, co byłoby korzystne dla Unii i Turcji.
блум бутоны белых роз, обратно, ясень - ку, с войны, обратно, поцелуй, как в старые времена, я дам тебе это закрывается ты красивый цветок. я пострадавших в битве, белой розы на ружье, nime średnich ушла моя ясень ку от nime średnich порог наступил. цветок на земле цви доброва D,. на шаг nieprzejrzana туман, ветер в burzanach всё тихо один календарной зимы,.он вырос цветок, идти в мире ясень ко, умер за него марк. я przekwit бутоны белых роз ", и летом осень - зима уже я принесу вам сейчас, ясень - ку, эй, , когда война обратно на свою девушку. эй девочка Lancer в бою не хотя ты дал ему белой розы цветок делать, который был руку подарок или только что закончился сердце светятся в пустом поле холодный ветер не вернуть ясень ко, смерти жестоких собирает деньги на крови похоронили твоей темной серьезную ясень кови не нужно, потому что его белые розы цветут почки , там по jarem, где в войне упал, серьезные белая роза - цветок. я отчаяния, смазка девочка, нет, в польской земле, будет неплохо. насчитал будет потом и кровью, за родину умер любимый ваш. переводится, пожалуйста, подождите..
gdy z wojenki powracałem